6 marca 2016
Pod obuchem kryzysu
Smutny los ogródka rozrywkowego. — Co będzie ze „Strzelnicą”?
Toruń, 6. 10. — Miły ogród rozrywkowy „Cegielnia” w parku miejskim, w którym od wielu lat odbywały się rozmaite imprezy ogrodowe, zostanie pewnie na zawsze zamknięty. Umowy z dotychczasowym dzierżawcą nie odnowiono. Z braku funduszów od szeregu lat nie czyniono koniecznych napraw, a przecież zabudowania te są staremi ruderami, wymagającemi starannej i może nazbyt kosztownej konserwacji.
Dzierżawca robił co mógł lecz wreszcie przyszedł do przekonania, że dalsze jego zabiegi nie mają najmniejszego celu, wyprowadził się więc z całym swoim dobytkiem, pozostawiając gołe ściany, w ogrodzie zaś drzewa, krzewy i stare werandy z płotami, które pewnie podczas zimy znikną. Ogród ten więc jest poważnie zagrożony, bo z pewnością nie znajdzie sie dzierżawca, który posiadałby dość zasobów na umeblowanie lokali, jak i na zaopatrzenie ogrodu w niezbędne sprzęty.
Zresztą rudery te już nie odpowiadają wymaganiom dzisiejszym a nowe projekty zostaną prawdopodobnie na papierze, bo skąd na to wziąć pieniędzy? Obecny kryzys i tę miłą placówkę, jak wiele innych przedsiębiorstw dotknął srodze.
Zamknięto nа pewien czas także znany lokal „Strzelnicę” położoną przy ul. Przedzamcze. Domostwo, ogród, ubikacje restauracyjne z dwiema salami są pogrążone w mroku. Muzyka, tańce i rozrywki nocne przerwane zostały zgrzytem kluczy właściciela tej posiadłości, który zamknął lokal na wszystkie spusty. Dotychczasowy dzierżawca p. Kopliński wyprowadził się, a właściciel tej posiadłości Bractwo Kurkowe ogłosiło przetarg na ponowne wydzierżawienie restauracji. Czy w dzisiejszych warunkach znajdzie dzierżawcę — to pytanie.
Słowo Pomorskie, październik 1933 r.
Zamknąć interes jest najłatwiej. Dzisiaj następny dzierżawca urządziłby lokal niewielkim kosztem w stylu vintage lub w minimalistycznym (czasami aż nadto) stylu loft albo miasto urządziłoby tam warsztaty ogrodnicze dla seniorów żeby sami dbali o „swój kawałek podłogi” i wszyscy byliby zadowoleni. A wtedy? Myślę, że w przededniu wojny ludzie mieli większe zmartwienia niż jedna czy dwie zamknięte restauracje.
Czytając kiedyś artykuł o parku na Bydgoskim byłem zaskoczony ilością miejsc w restauracji.Pamiętając o trudności „złapania” miejsca w przeszłych latach zazdrościłem moim przodkom.
Szkoda,że kryzys tamtych lat przyniósł tyle szkód i nie tylko materialnych.