Odparcie Szwedów z pod Torunia – inna wersja

(…) W pamiętny dzień 16 lutego r. 1629 miano wieszać, za bezwstydne okradzenie patrycjusza toruńskiego, włóczęgę szwedzkiego, zwanego Szwedką. Skazaniec był już u szczytu drabiny, nad którą wisiała złowroga pętla, i raz jeszcze spojrzał na ziemię, by się z nią na zawsze pożegnać. Nagle krzyknął wielkim głosem: oto ujrzał w kierunku Mokrego liczne wojsko, szykujące się do szturmu. Na krzyk Szwedzi: „Szwedzi idą!” wszyscy rzucili się w popłochu ku bramom miasta, zapominając o biednym straceńcu a myśląc tylko o skutecznem przygotowaniu obrony.
Tak, jeżeli mamy wierzyć dawnym podaniom, dzięki złodziejowi skazanemu na śmierć został Toruń uratowany od niespodziewanego napadu Szwedów. Szturm wojsk szwedzkich odparto, a Szwedkę w uznaniu jego zasługi ułaskawiono.
Niedoszły wisielec długie lata jeszcze żył w Toruniu i błogosławił cudowny traf, który go zaprowadził na Wiesiołki, miejsce kaźni unikniętej szczęśliwie, z wielkim pożytkiem dla miasta.
Marian Sydow, Najciekawsze osobliwości m. Torunia z dawnych i nowszych czasów, Toruń 1933

Komentarze do “Odparcie Szwedów z pod Torunia – inna wersja

  1. Upieram się, że włóczęgów Szwedów było w Toruniu wielu.
    Tak tylko można stwierdzić, że te dwie opowieści są prawdziwe.

  2. Opowieść jest jedna, kontrowersje budzi jedynie miejsce niedoszłej kaźni. Tradycyjnym miejscem było wzgórze zwane – Wiesiołki (niem. Galgen – szubienica). Ale, czy tłum spektatorów zdążył by dotrzeć do miasta, przed Szwedami, narobić alarmu, zawrzeć bramy i przygotować obronę? Co innego w przypadku terenu przed bramą Prostą…

  3. Miejsce szubienicy było na Wiesiołkach i tu nawet nie ma co dyskutować, ulicę Prostą to sobie ten niedouczony gryzipiórek z palca wyssał.
    Jak świat światem szubienicę stawiano na Rynku albo gdzieś na obrzeżach miasta coby dyndający czasem parę dni albo i dłużej zezwłok powietrza nie zatruwał. To raz. Dwa – na miejscu kaźni musiało być dużo wolnego miejsca coby pospólstwo całe się zmieściło i na widowisko popatrzeć mogło a przy Prostej to z tym miejscem było raczej cieniutko. No i po trzecie – szubienica na Wiesiołkach stała na wzgórzu a jak wszyscy dobrze wiedzą – z góry lepiej widać 😉

  4. Zgadzam się, że szubienica miejska była na Wiesiołkach. Ale… Autor pisze „…miejsce stracenia znajdowało się przy Gerechtes Thor, na końcu Prostej, gdzie straż pożarna…”, czyli przed murami miejskimi, a tam miejsca było ile dusza zapragnie! A i nieboszczyk powietrza miejskiego nie zatruwał, szczególnie, że był to luty 🙂 Może i z tego powodu postanowiono w tym miejscu wyrok wykonać, by nie narażać gawiedzi na długi spacer w mroźną pogodę. A z przed bramy Prostej prędzej można było dojrzeć zbliżające się zastępy Szwedów (wzdłuż Bachy) niż z obecnych Bielan…

  5. Nie ma żadnych innych przekazów mówiących o szubienicy przy Prostej i nie sądzę żeby ją budowano dla jednego pospolitego złodziejaszka. Poza tym przeczytałam już chyba wszystkie legendy dotyczące nieszczęsnego Szwedki (łącznie z Rocznikiem Toruńskim, pióra Stanisława Wałęgi „O katach, hyclach i oprawcach w dawnym Toruniu” i wszędzie występują Wiesiołki. Amen 🙂

  6. Przyjmuję wersją Tryskacza. Z planów oblężenia Torunia z 1641 r można odczytać jak wyglądał teren od strony nadejścia Szwedów, jak był pofałdowany, jak płynęła Bacha itp. Stwierdzenie Autora – w miejscu gdzie straż jest tylko ukierunkowaniem miejsca (tak mniej więcej). Mogło to być miejsce na wysokości Ubezpieczalni. Szubienica miała też przestrzegać przed karą więc w tym miejscu byłaby w dobrym miejscu. A Wiesiołki, to tak jak z Glazją na Jakubskim jest, na Jordanki tak mówili ludzie z Miasta, na tereny przy Przyczółku Mostowym ludzie z pobliskich terenów.

  7. W przypadku położenia Wiesiołków (Galgen) nigdy nie było żadnych dwuznaczności. Na XIX-wiecznych planach miasta zaznaczano to wzgórze. Sprzeczać się możne jedynie nad tym czy Szwedkę chciano obwiesić tradycyjnie na Wiesiołkach, czy wyjątkowo przed bramą Prostą.
    Glazja, to spolszczone glacis tj. przedpiersie szańca, służące do ochrony samej fosy. Czyli mogła być wszędzie, tam gdzie kiedyś była fosa…

  8. Warszawianki są uparte;)
    Opowieść o tym jak to Szwedke stojąc pod własnym stryczkiem uratował miasto (gdziekolwiek by ten stryczek nie wisiał) można między bajki włożyć, ponieważ Toruń miał mury obronne, w tych murach wieże i baszty a ponieważ czasy były niespokojne to można z czystym sumieniem przyjąć, że przynajmniej jeden mizerny żołnierzyk po tych murach się plątał i wroga wypatrywał i zapewne wypatrzył armię szwedzką na długo przed naszym złodziejaszkiem, szczególnie, że ta armia pewnie nie szła na palcach i nie kryła się za każdym krzaczkiem. Pospólstwo zaś owszem, rzuciło się w popłochu do bram ale nie po to żeby tych bram bronić ale żeby się za nimi schować a że z Wiesiołków będzie ze dwa kilometry to faktycznie – popłoch musiał być wielki.
    Szubienica zaś nie stała „ku przestrodze” ale w celu konkretnym na Wiesiołkach i budowanie specjalnie szubienicy dla jednego obwiesia po prostu się nie opłacało. Zarówno materiały jak i praca ludzka kosztują. Może gdyby to był ktoś baaardzo ważny ale Szwedko nie był ważny ani trochę.
    Poza tym wszystkie ale to wszystkie legendy (a podparłam się już autorytetem Sydowa i Wałęgi) wymieniają Wiesiołki a nie Prostą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *